To śliski temat.
PO - Bierna partia rządząca, której głównym pływakiem na naszym morzu politycznym jest niechęć do PIS i Kaczych braci. Więcej mówią niż robią. Premier Tusk szykuje ten okręt by służył mu za idealną trampolinę do władzy. Jest to przykład ludzi, kurzy układają się pod publiczkę.
PIS - Główny konkurent PO. Partia, która zyskuje, kiedy Kaczy Bracia nie odzywają się w mediach. Ich głównym problemem jest sposób, w jaki próbują walczyć o swoje. Te ich metody obrzucania przeciwnika błotem w myśl zasady skutecznie wcielanej w rzycie przez pewnego ministra propagandy: "Obrzuć człowieka błotem, a zawsze coś się przyklei." Wyciągają wszystkie brudy na pokłady by tylko zatopić PO. Nawet swoje własne. Bo ich piesek M.K. wyciągnął aferę obejmującą lata 2001-2007, a więc i rządy PIS. Najlepsze jest to, że są gotowi poświęcić nawet bezpieczeństwo państwa. Byle by tylko dokopać przeciwnikom.
PSL - Są jak węgorz. Sprzedadzą nawet własną matkę by się utrzymać u władzy. Równocześnie są tak subtelni, że rolnicy dalej ich kochają.
SLD - Wrak partii, która w ogóle nie powinna powstać po odzyskaniu niepodległości.
Reszta to partie, które są bez szans.
Z tego, co napisałem wynikać by mogło, że najbardziej nie lubię PIS. Owszem tak jest, ale szczerze mówiąc niema partii na tym morzu, która by zasługiwała na mój głos. Ideałem była by partia z programem socjalnym PIS i gospodarczym PO. Ale to fikcja dopóki Kaczy bracia są u steru.
No i tu pojawia się mój dylemat. Bo zasady, jakie wpajano mi całe moje życie mówią, iż moim patriotycznym obowiązkiem jest iść głosować. A więc idę i Głosuję. Mam swoje typy ludzi z każdej partii, którzy w moich oczach przynajmniej zachowują pozory czystości (plecy mający ufajdane błotem), na których oddaję głos. I są to ludzie zarówno z PIS ja i z PO.